piątek, 16 października 2015

ŁOBUZIARY

Lalinki lalinkami ale moją chyba największą frajdą są ŁOBUZIARY. Te dopiero mają charakter,  prawie taki jak moja córa Julietta. Pierwsza moja łobuziara nie do końca do mnie przemawiała ale później coś między nami zaiskrzyło. I powiem Wam szczerze bardzo lubię je szyć a później na  nie patrzeć. Największą frajdą jest jednak to, że Wam również przypadły do gustu i to mnie baaardzo cieszy. Co więcej Łobuziary w przeciwieństwie do Lalinek mogą przyjaźnić się z małymi dziewczynkami ponieważ nie mają żadnych małych elementów, które mogłyby stworzyć zagrożenie dla malucha.

Dwie małe łobuziary

czwartek, 15 października 2015

Zacny plan

To mi się chyba nigdy nie uda by systematycznie publikować wpisy. Jest tyle rzeczy do zrobienia że brakuje mi już czasu na podstawowe rzeczy, a doba mogłaby być przynajmniej o 6 godzinek dłuższa. Codzienne obiecywanie sobie że siądę i napiszę coś, wstawię jakieś zdjęcia zrobiło się z lekka nudne. Ale wierzcie mi naprawdę brakuje mi powoli sił. 
Obrobić cały dom, czwórkę dzieci i jeszcze w międzyczasie coś uszyć to wymaga niezłej organizacji.
Ale muszę się jakoś w końcu zebrać i ogarnąć ten grajdoł.
Grajdoł, grajdołek to słowo za mną chodzi od dłuższego czasu i nawet był taki pomysł aby zmienić nazwę firmy z DecoArt na Grajdoł.To wspaniale odzwierciedla zarówno to co się dzieje w domu jak i w naszej wielkiej FIRMIE. W  zasadzie pomysł na zmianę nazwy jest nadal na czasie i nawet ostatnio pojawił się w miarę logiczny i częściowo nawiązujący przynajmniej do naszego ptaszyska w logo. Ale po kolei. 
Od ostatniego wpisu minęły lata świetlne i bardzo dużo się wydarzyło. Pomysłów mamy tonę na minutę także gdybyśmy chciały je wprowadzić w życie to mogłybyśmy swobodnie zająć połowe stoisk na niejednym jarmarku lub niejednych targach.
Przybyło trochę zwierzyny część się zminiaturyzowała do tak zwanej wersji podróżniczej. Powstały też rzeczy nowe a wśród nich lalki szmacianki, poduchy i inne akcesoria dziecięce. 
Postaram się pokazać wszystkie nowości i te nieco starsze rzeczy. 
Dodam tylko że będzie tutaj również troszkę prywaty. 

Lalinki

Dawno dawno chodził za mną pomysł uszycia lalki której będzie można dokupić ubranka. Taka też lalka powstawała w mojej wyobraźni a jej obecny wygląd z lekka różni się od pierwotnej wersji. Dzisiejsza lalinka bo tak się ona nazywa jest dopracowana i piękniutka. Wykonana jest z bawełny, włosy to włóczka o różnych kolorach. Wypełnienie to kulka silikonowa. Każda ma wyjątkowe ubranko bądź to sukienkę z dresówki bądź koszulkę i piękną spódniczkę z tiulu. W zależności od pory roku lalinki mają czapki z wełny lub dresówki, kominy lub szale a na nogach getry i buciki.

Lalinka w sukience dresowej




Lalinka w spódniczce z tiulu i piękna tiulową spinką


Lalina w czadowej czapie 



Mam sobie taka fajna torebusię :)


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Weckend czerwcowy

To były naprawdę intensywne trzy dni rodzinnej eskapady. Co prawda na początku były fochy, że ten chce tu jechać a tamten tam ale jakoś daliśmy radę i było naprawdę super. Jakby na to nie patrzeć zadowolić czwórkę oszołomów jest nie łatwo. Ostatecznie najstarsza jednostka czyli Jacek odmówił udziału w wycieczkach i pozostała nas tylko piątka. Ale wierzcie mi to wystarcza żeby zwariować. Jak padło hasło że dnia pierwszego jedziemy na wiochę to Julka i Jasiek zagrozili że nie wyjdą z samochodu na miejscu. Kubson nie groził bo nie umie jeszcze chodzić hahahah....W końcu około 14 zalogowaliśmy się w samochodzie i wyruszyliśmy. I to wszechobecne i męczace pytanie kiedy wysiadamy, ile jeszcze do końca i tak co 15 min. Aleee dojechaliśmy i było fajnie nawet dzieci wysiadły z samochodu i co najlepsze wcale nie chciały za bardzo wracać. Ale tylko krowa nie zmienia zdania.  Tak na marginesie to chyba bym się nie obraziła gdyby sobie tam zostali na takie małe dwa tygodnie. Ludzie jak oni wszyscy wyfruną z tego domu to ja chyba będę w demencji starczej. Wróćmy do weekendowego szaleństwa. Na wsi u babci mojego męża cisza spokój i dwa psy które całkowicie pochłonęły dzieciarnie, Mona i Basza. Mona to mini wilczyca dziecię naszej Korci która lubi bardzo nasze antoniowskie psy błąkające się, muszę jednak przyznać że jest bardzo mądra w przeciwieństwie do swojej mamusi. I to niestety potwierdza tezę że psy upodabniają się do właścicieli, nasze są nienormalne i my też. Basza to rasowy Golden retriver jest ciapuśny ale już dziadziuś, zawsze jednak był taki że właził na nas w dosłownym tego słowa znaczeniu .


Baszka :)


Mona ;)


Jasiek w akcji


Julietta z Kubsonem



Dzień drugi też był  burzliwy zagroziłam że pojadę sama bo wizja całego dnia przed telewizorem mnie rozwala. Pomysł gdzie jechać powstał spontanicznie - Ustroń. Cała ekipa jednak ponownie zalogowała się na pokładzie naszego wanika. Ustroń jak to ustroń ludzi dużo jedzenie picie i dmuchańce które jak tylko zostaną zauważone przez oszołomy to musza być odbębnione . Obiadek był pyszny i naprawdę mogę z całego serca polecić Pierogarnię pod Aniołem. dawno nie jadłam tak dobrych pierogów i tak ciekawie podanych   Suuperr. Potem kawka lody koktajle i dwa kilo do przodu a co tam.







Sobota natomiast była najlepsza ze wszystkich dni, Pogoda iście afrykańska to i pomysł celu podróży nie mógł być gorszy - Wrocław Afrykarium. Droga prosta jak drut tak, że szybko dosyć minęła, nie obyło się oczywiście bez McDonaldów i innych przerywaczy. Dotarliśmy na miejsce i informacja na ogrodzeniu zoo mnie wywaliła z sandałków, czas oczekiwania na wejście do afrykarium 3 godz.
Ale co tam my nie damy rady jasne że damy. Kolejka kręcona dookoła budynku jak w PRLu dzieci taplające się w pobliskim bajorku i 37  stopni w pełnym słońcu. Po dwóch i pół godzinie wleźliśmy do środka i ......... było warto tyle czekać. Super pomysł, piękne widoki dzieci zachwycone - Jasiek jedynie zawiedziony że rekin za mały. Naprawdę polecam fajny pomysł na wycieczkę z dziećmi.









Po zoo kierunek rynek bo według MNIE oczywiście być we Wrocławiu i nie wstąpić na rynek to trochę marnie. Według mojego męża jednak wizja nie obejrzanego meczu FC Barcelona i coś tam o jakiś tam puchar była lekką traumą. Na rynku impreza na całego Festiwal Smaki Europy i Jarmark Rękodzieła czyli coś dla mnie. Razem z Kubsonkiem w wózku obeszłam rynek zwiedzając stoiska rękodzielników podczas gdy mąż z pozostałą dwójką spożywał obiadek. Wyjazd naprawdę udany dawno tak intensywnego weekendu nie było a nogi w domu wlazły mi po kolana tam gdzie nie powinny ale było warto!!!!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Wielki powrót

Hej hej ludki czy ktoś tu jeszcze zagląda?
U nas wielkie zmiany w zasadzie w wielu dziedzinach, ale po kolei. Należy się wyjaśnienie naszej tak długiej nieobecności. Otóż powiększyła się nasza wielka rodzina o kolejnego chopa. Ów chopek zwie się Kubusiem i to ON jest sprawcą całego zamieszania. I żeby było jasne układ sił w naszych rodzinach jest nierówny bo toż to małe (a może już trochę większe bo prawie półroczne) dziećko dołączyło do grona trójki rozbrykanych dziecioszków. Oczywiście żeby nowy członek rodziny nie czuł się wyalienowany wybraliśmy mu imię Jakub i tak nasza rodzinka to Mama Tata i : Jacek, Julka, Jasiek, Jakub. Druga część naszej wielkiej rodziny (tylko wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) nadal w tym samym składzie MIMO Deklaracji !!!

Zmiany nie tylko w życiu prywatnym ale również w naszym sufkowym grajdołku. Dołączyły do nas nowe zwierzaczki i inne cudeńka. Odwiedziłyśmy wiele ciekawych miejsc gdzie mogłyśmy spotkać się z innymi pasjonatami rękodzieła, wiele z naszych sów, żyraf, dinków, znalazło swoje nowe domki. Można Nas było spotkać między innymi w Cieszynie, Wygięzłowie, Nikiszowcu, Katowicach.

Na pewno jednym z najbardziej magicznych miejsc był Jarmark Na Nikiszu. Dla mnie miejsce wyjątkowe, magiczne nie z tego wymiaru pełne ludzi z pasją, ludzi ceniących piękne rzeczy z duszą.


wtorek, 13 maja 2014

Oj oj .....

Bardzo długo nic się nie działo, ale jestem usprawiedliwiona bo wiele się wydarzyło. Oczywiście nikt nie leżał w tym czasie do góry brzuchem. O powodach dłuższej nieobecności niebawem i będzie to niezły suprice,ale do rzeczy. U nas wiele nowości dla dzieci i nie tylko bo mamusie tez coś znajdą dla siebie. Codziennie coś nowego:) Zaczynamy od rzeczy praktycznych - zestaw filcowych cyferek do nauki liczenia w bardzo fajnym kolorowym worku: