Baszka :)
Mona ;)
Jasiek w akcji
Julietta z Kubsonem
Dzień drugi też był burzliwy zagroziłam że pojadę sama bo wizja całego dnia przed telewizorem mnie rozwala. Pomysł gdzie jechać powstał spontanicznie - Ustroń. Cała ekipa jednak ponownie zalogowała się na pokładzie naszego wanika. Ustroń jak to ustroń ludzi dużo jedzenie picie i dmuchańce które jak tylko zostaną zauważone przez oszołomy to musza być odbębnione . Obiadek był pyszny i naprawdę mogę z całego serca polecić Pierogarnię pod Aniołem. dawno nie jadłam tak dobrych pierogów i tak ciekawie podanych Suuperr. Potem kawka lody koktajle i dwa kilo do przodu a co tam.
Sobota natomiast była najlepsza ze wszystkich dni, Pogoda iście afrykańska to i pomysł celu podróży nie mógł być gorszy - Wrocław Afrykarium. Droga prosta jak drut tak, że szybko dosyć minęła, nie obyło się oczywiście bez McDonaldów i innych przerywaczy. Dotarliśmy na miejsce i informacja na ogrodzeniu zoo mnie wywaliła z sandałków, czas oczekiwania na wejście do afrykarium 3 godz.
Ale co tam my nie damy rady jasne że damy. Kolejka kręcona dookoła budynku jak w PRLu dzieci taplające się w pobliskim bajorku i 37 stopni w pełnym słońcu. Po dwóch i pół godzinie wleźliśmy do środka i ......... było warto tyle czekać. Super pomysł, piękne widoki dzieci zachwycone - Jasiek jedynie zawiedziony że rekin za mały. Naprawdę polecam fajny pomysł na wycieczkę z dziećmi.
Po zoo kierunek rynek bo według MNIE oczywiście być we Wrocławiu i nie wstąpić na rynek to trochę marnie. Według mojego męża jednak wizja nie obejrzanego meczu FC Barcelona i coś tam o jakiś tam puchar była lekką traumą. Na rynku impreza na całego Festiwal Smaki Europy i Jarmark Rękodzieła czyli coś dla mnie. Razem z Kubsonkiem w wózku obeszłam rynek zwiedzając stoiska rękodzielników podczas gdy mąż z pozostałą dwójką spożywał obiadek. Wyjazd naprawdę udany dawno tak intensywnego weekendu nie było a nogi w domu wlazły mi po kolana tam gdzie nie powinny ale było warto!!!!